Antychryst

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Sporo osób, wnioskując po komentarzach które usłyszałem po projekcji filmu, spodziewało się czegoś w rodzaju klasycznego już filmu "Omen". W większości były to głosy zawodu. Ja na seans poszedłem nie nastawiając się na nic, byłem całkowicie otwarty. Nie zawiodłem się.
Sto minut "Antychrysta" zleciało bardzo szybko. Obraz opowiada o załamaniu nerwowym kobiety, które już wcześniej zdradzała objawy zaburzeń psychicznych. Mąż, będący psychoterapeutą, próbuje pomóc jej wyjść z dołka emocjonalnego. Imiona obu postaci nie padają w filmie. W napisach końcowych są wymienieni jako He i She.
Po mimu paru elementów sprawiających wrażenie nadprzyrodzonych, nie pokusiłbym się o stwierdzenie, że ten film ma coś wspólnego z fantastyką. Ową nadprzyrodzoność potraktowałem raczej jako urojenia bohaterów, które udzielają się nam, obserwatorom ich męki.
Film jest mocny i ciężki w odbiorze. Napełnia widza niepokojem. W trakcie seansu niemal pustą salę opuściło dziesięć osób. Głosy niezadowolenia dało się słyszeć jedynie z ust ludzi, którzy przyszli na film z konkretnym nastawieniem, spodziewając się czegoś skrajnie różnego od "Antychrysta".

Zwiastun: